Nie łapcie welonów i muszek


 

Świat cały czas podrzuca mi tematy. Fejsbuk znaczy. Okno na świat znaczy. Ogółem to przewijanie tablicy jest bezużytecznym złodziejem czasu, ale czasami trafi się na takie kwiatki, jak ten, który zaraz opiszę. Cierpliwości tylko, jakiś wstęp musi być, przecież, żeby tę całą konwencję zachować.

Ludzie postują różne rzeczy. Mam fejsika od, sam nie wiem, czternastego roku życia, więc przeżyłem już postowanie głupich rzeczy, masowe wklejanie kwejka i tak dalej. Razem ze mną dorasta także moje towarzystwo, więc choć nie osiągnąłem jeszcze etapu dzielenia się zdjęciami z rocznicy ślubu, doświadczam postowania coraz poważniejszych rzeczy. Wiecie, Ci starsi wklejają różne śmieszne obrazki o Pisie, rówieśnicy niedawno chwalili się, gdzie rozpoczęli studia, no jak mówiłem, same poważne rzeczy. Nie dziwi mnie już widok zdjęć znajomych z małymi dzieciakami. Ok, może i dziecko w wieku 19-20 lat nie jest elementem dokładnie obranego planu na życie, ale cóż, bardziej szokowało mnie to cztery lata temu. Dzisiaj cieszę się waszym szczęściem i ogółem to miejcie w dupie, co ktoś sobie pomyśli. Wszystko pięknie, no ale jak zobaczyłem, że rok starsza ode mnie (jestem szczylem, 19 wiosen na karku, rocznikowo 20, ale wciąż się bronię przed zmianą licznika, więc cichutko) znajoma wzięła ślub, to mnie zagięło. No bo o ile zawsze bronię się rękami i nogami przed uogólnianiem, to nie da się ukryć, że na ogół jest to straszna głupota.

Nie śledzę namiętnie życia osobistego znajomych, którzy są jedynie imieniem i nazwiskiem na liście kontaktów, to oczywiste. Dlatego, kiedy jakiś czas temu mignęło mi zdjęcie pierścionka, a z wszelakich aplikacji kojarzyłem, że od jakiegoś czasu dodaje fotki z chłopakiem, myślałem, że to zwykły prezent, taki tam żarcik, że niby sie oświadczył. No bo gdzie, zaręczyny, teraz? Jaja sobie robią. Nie, żeby coś. Czasami dwójka ludzi może dojść do wniosku, że kochają się tak bardzo, że nawet po krótkim związku decydują się związać na całe życie. Znaczy, ja nie znam takich przypadków, ale pewnie takie są. W każdym razie jestem dość staromodnym młodym człowiekiem i uważam, że pewne rzeczy mają swoją wartość, nie lubię rzucania słów na wiatr i tak dalej, dlatego dla mnie decyzja o ślubie to poważna sprawa. No bo, cholera jasna, to jest poważna sprawa. Jeśli decydujesz się połączyć z kimś na stałe, musi to być decyzja głęboko przemyślana, poparta doświadczeniem takim jak kilkuletni staż, poparta próbami, takimi jak wspólne mieszkanie, poparta dojrzałością, która pozwoliła wam ułożyć swoje życia w jeden plan i wam to przypasowało. Może dlatego za punkt wyjścia do ślubu uważałem przekroczenie trzydziestki. Uważałem, bo czasami poglądy zmieniają ludzie, a czasami wydarzenia, a czasami wydarzenia związane z pewnymi ludźmi. Ale mimo to licznik cofnąłem na, powiedzmy, 25 lat, nie o dekadę, bo oznaczałoby to, że musiałbym iść do ołtarza już… zaraz. Bez studiów, bez stałej pracy, bez próbowania, bez doświadczenia, bez dojrzałości, która, chociaż zdaniem kilku osób i tak wyróżnia mnie wśród rówieśników, nie jest w stanie wykreować czegoś na tyle trwałego, żeby już wszystko sobie (nam) ułożyć na teraz. Dlatego, choć jestem przekonany, że to nastąpi, to wiem, że jeszcze nie teraz.

Człowiek jest znany z tego, że podejmuje irracjonalne decyzje. Zakochany człowiek? Tym bardziej. To już wiemy, więc nie o tym. To, że maleje znaczenie słów, też jest od dawna wiadome. Problemem zaczyna być jednak to, że maleje ranga czynów. W Polsce zresztą ranga czynów od dawna jest nieistotna. Można kraść na potęgę i zasiadać w sejmowej ławie. Można pluć jadem i nienawiścią, a mimo to być ekspertem telewizyjnym. Ostatnio oglądałem program Skandaliści, prowadząca, Pani Agnieszka Gozdyra. Ta z gatunku celebrytów/dziennikarzy/whoever, whatever, których określać seksi nóżki, ptasie móżdżki. W dosłownym tłumaczeniu — no czymś na karierę zapracowała, ale na pewno nie intelektem. To po co oglądałem? Bo nie mam nic lepszego do roboty. Życie. Poza tym gościem był Marian Kowalski. Kim jest Marian Kowalski? Taki przypakowany klocek, który kandydował na prezydenta. Jego tak ogółem też mam w czterech literach, ale tak jak wspomniałem, nie miałem nic ciekawszego do roboty. Program dostosowany do poziomu tej dwójki. Na początku Gozdyra (aha, wojująca lewica, to może być ważne dla kontekstu, gość to narodowiec) wrzuciła coś na ruszt. Dosłownie, bo do studia wparowały kebaby, żeby sprawdzić, czy prawica zajada się turecką kuchnią, czy prawilnie obstaje przy schabowym z kiszonym ogórem. Dobra, nie będę wam streszczał tej żenady, oprócz kebaba było jeszcze sporo epitetów, a wszystko zakończył występ jakiejś nawalonej prochami feministki. Ogółem nikt nie wiedział, o co chodzi, ale beka była przednia. Z całego programu wychwyciłem co innego. Prowadząca (lewica, przypominam) pyta gościa (prawica), czy powinniśmy przyjmować imigrantów, skoro papież tak każe.
– Nie.
– Jak to? Przecież pan, prawak, to znaczy chrześcijanin, a jak chrześcijanin to nie może kwestionować głowy kościoła, papież jest nieomylny!

Od tego zaczęła się gównoburza. Przekrzykują się coś, że nie mój papież, że jak nie Twój, jak ten sam kościół. Cóż ani prowadząca, ani gość nie wiedzieli, że papież jest nieomylny w sprawach wiary i obyczajów, więc odpowiedź: jako chrześcijanin mam prawo mieć polityczne poglądy papieża w czterech literach i jest to zgodne z moją wiarą, wyjaśniłaby temat. Ale cóż, czyny i słowa nie są już istotne. Oni wszyscy, politycy, dziennikarze, artyści, celebryci – mogą sobie pieprzyć, co im się podoba. Dochodzi do skrajnych sytuacji, w których modelki wypowiadają się o demokracji, a ludzie im przytakują i wierzą. Nie liczy się to, że nie masz pojęcia, o czym mówisz. To właśnie dlatego zmierzamy ku samozagładzie. Podążamy za śladami ludzi, którzy wprowadzają nas na manowce.

Niedługo naprawdę zawita u nas post-apokaliptyczny krajobraz, chociaż bronimy się przed nim już blisko czterdzieści lat, bo przecież już w 1978 roku Bukowski powiedział prawdę.

Ludzie pozbawieni zasad moralnych często uważają się za bardziej wyzwolonych, ale przeważnie nie potrafią nic odczuwać lub są niezdolni do miłości. Dlatego uciekają w rozwiązłość. Trupy spółkujące z trupami.

Może jeszcze zdołamy się trochę pobronić, ale to walka pozbawiona sensu. Ludzie, którzy szanują siebie, szanują jakiekolwiek prawa, które przez lata rządziły światem i przeciwstawiają się zdemoralizowanemu nowemu porządkowi, są wypychani przez cycki ładnie wykadrowane na instagramowych fotkach.
– Nie ma sensu walczyć, trzeba to zaakceptować. Tak będzie lepiej, maluszku.
Powtarza mi wciąż rozum.
– Weź, spieprzaj. I tak nie mam nic ciekawszego do roboty
Odpowiada serce.

I wiecie co? Chyba jednak wolę serce.

Ps. Praktyczna rada dla papieża, niech zalegalizuje seks przedmałżeński. Skoro ochoczo zachęca nas do przyjmowania do siebie ludzi, którzy wkładają w co chcą, gdzie chcą i kiedy chcą, niezależnie od wieku, to co mu szkodzi? Przynajmniej ludzie przestaną się hajtać w wieku dwudziestu lat.

11 uwag do wpisu “Nie łapcie welonów i muszek

  1. Przeczytałam z uwagą, przejrzałam też sobie Twojego fanpage’a i mam dwa spostrzeżenia. Jest mi z Tobą światopoglądowo całkowicie nie po drodze (bo jestem narwaną – kto wie, może i nawaloną prochami 😉 – wege-lewico-feministką po socjologii), ALE piszesz świetnie. Aż mi przykro, że mamy (za bardzo) odmienne poglądy. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  2. Każdy ma inny wiek dojrzałości. Niemniej jednak, świadomość ludzka zaczyna dojrzewać do poważnego związku gdzieś na poziomie studiów wyższych. Spieszyć się więc nie ma sensu 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  3. Jej, mi też się znajomi zamierzają hajtnąć w tym interesującym wieku „uciekania przez dwudziestką”. Ale oni dlatego, że dziecko się urodziło. Ogólnie dla mnie byłaby to tragedia podobna do wyginięcia dinozaurów – bachor, mąż, zdiagnozowana poważna niedojrzałość emocjonalna, przekonanie że zaraz się wszystko sypnie i tak dalej. Aczkolwiek… no to nie mi się tak sprawa rypnęła. Kumpela wygląda na zadowoloną. I tak nie zależało jej na tych studiach.
    A w temacie papieża – wydaje mi się, że to nie temat polityczny, a moralny. I moralnie rozumiem, że papież nawołuje do pomagania ludziom, którzy tej pomocy potrzebują, bo mają wojnę itd. Ale w Polsce to temat polityczny, bo dotyczy naszego bezpieczeństwa, i mimo wszystko troska o własnych obywateli wydaje mi się ważniejsza niż troska o obywateli innego państwa, którzy ze wszelkim prawdopodobieństwem mają wobec nas wrogie zamiary. Ot, konflikt etyczny – komu lepiej pomóc. Dla mnie konflikt z jednym rozwiązaniem, ale rozumiem ludzi, którzy chcą tych uchodźców przyjąć, to też w końcu moralne…
    Szanuję ludzi, którzy potrafią mieć bekę z takich programów, ja czasami nawet po przeczytaniu newsów w necie mam ochotę iść wydłubać sobie oczy mikserem. (Ratuje mnie brak miksera.)

    Polubione przez 1 osoba

    • Porada nr.1 – nie kupuj miksera. Nigdy. Z tym szczęsciem to wiesz, moja znajoma też jest szczęsliwa. Tyle że nie jest sprawdzona. Większosc ludzi w tym wieku sprawdza się w związkach, dla mnie małżeństwo to zbyt poważna sprawa, żeby działać pod wpływem uczucia i chwili. Mimo że moja kobieta jest mi bardzo bliska, a obydwoje jestesmy młodzi, wolę przejsc wszystkie etapy normalnie, a nie w trybie ekspres. W końcu wszyscy dookoła się spieszą, więc lepiej otworzyć piwko i poczekać na ławce w parku. Pokój 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz