Zostaliśmy Pikselakami


Często się wymądrzam o internecie. Jaki jest super, ile rzeczy można znaleźć, że są filmiki ze śmiesznymi kotami na YouTube, że fejsbuki, że blogi i tak dalej. Dzisiaj będzie odwrotnie, dlaczego to źle, że internet jest (szok, niedowierzanie, miliony pytań bez odpowiedzi!).

Wiecie jaka jest najgorsza wada internetu? Taka, jak i największa zaleta. Wszystko mamy na wyciągnięcie ręki. Pewnie czujecie się trochę zdezorientowani i zastanawiacie się skąd te hejty? Ostatnio zauważyłem, że dzięki wszechobecności naszej postaci w sieci wszyscy się już znamy.

Spójrzcie sami. Wystarczy, że wejdziecie na mojego instagrama, potem na facebooka i możecie wykreować sobie pełną wizję mojej osoby. Teoretycznie wiecie już wszystko, co powinniście wiedzieć: jestem nieziemsko przystojny, słucham dobrej muzyki, zewsząd otaczają mnie piękne kobiety. Potem szczegółowe informacje: nie mam dziewczyny, skończyłem liceum, mieszkam w Anglii, zajmuję się dziennikarstwem sportowym, lubię książki, seriale, ciekawe filmy, piłkę nożną i Charlesa Bukowskiego. Możecie nawet dowiedzieć się, że kibicuję Legii Warszawa, mam prawicowe poglądy a moim ulubionym piwem jest Perła Export. To wszystko zajmie wam mniej więcej dziesięć minut, tyle, ile przegląda się zdjęcia na instagramie i czyta się profil na facebooku.

Oczywiście wy znacie mojego bloga, więc to wszystko i tak możecie wyczytać z moich tekstów. No i wiecie jeszcze, że fantastycznie piszę.

Dlaczego o tym wspominam? To trochę przerażające, że wystarczy znać czyjeś imię i nazwisko, a resztę dopowie nam profil na jakimś portalu społecznościowym. Kiedy poznajemy nową osobę, dodajemy ją na facebooku i w moment oceniamy po polubieniach, zdjęciach, udostępnianych rzeczach. W sumie, to czasami robimy to wcześniej. Znasz fajną dziewczynę/chłopaka. Zamiast z tą osobą porozmawiać, najpierw starasz się zdobyć dane, które umożliwią Ci sprawdzenie, czy w ogóle warto rozmawiać, bo przecież może jest zajęty/a? Taki schemat działania przyjmuje zapewne wiele osób i czasami niekoniecznie mamy świadomość tego, że faktycznie tak robimy. Po prostu weszło to w normalność, nie zwracamy uwagi na to, że robimy coś nie tak.

Ja zorientowałem się, że coś jest nie tak, kiedy ostatnio poznałem nową osobę. Schemat mniej więcej taki, jak opisany wyżej. Wszystko fajnie, ale potem zaczynamy rozmawiać, a ja… wszystko wiem. W sumie moglibyśmy zrobić to inaczej.
– Hej, j…
– Wiem.
– Skąd?
– Z facebooka. Chcesz mojego?
– Ok.
Znów będę marudził na nowoczesność, bo nowoczesność zabiera nam wszystko co najlepsze w życiu, sprowadza to co istnieje na świecie do rangi produktu i konsumenta. Chociaż z drugiej strony, ludzie sami wybrali swój los i zdecydowali, że łatwiej jest lajkować niż poznawać, wygodniej snapować niż rozmawiać, a najwygodniej to już w ogóle siedzieć w domu i klikać do ekranu. Zostaliśmy pikselakami (serduszko dla Wadery <3).

Brakuje nam w codzienności elementu zaskoczenia. Wiadomo, że każdy szuka swojego ideału, ale szukamy go w zły sposób. Po cechach, których nie znamy, po rzeczach, które są, ale nie wiemy czy są prawdziwe. Przecież łatwo wpisać sobie, że coś się lubi, kliknąć coś z nudy, mieć w polubieniach dziesięć tysięcy różnych rzeczy, z których faktycznie interesuje nas jakiś mały ułamek, jedna tysięczna. Ale tego nie powie nam tinder, facebook, ani instagram. One tylko wyświetlają, że lubimy Gwiezdne Wojny. My to widzimy i skaczemy z radości, bo znaleźliśmy dziewczynę idealną. Potem próbujemy ją poznać i… cholera, nie mamy nic nowego do odkrycia. No i już nie jest idealnie. Co dalej robić? Udajemy zaskoczenie, potem udajemy zainteresowanie, jak dobrze (źle) pójdzie to udajemy miłość, a potem udajemy, że obchodzi nas, że już jej nie ma.

Chciałbym powrotu czasów, w których nie było to takie proste i nudne. Wystarczy nawet kilka lat wstecz, kiedy trzeba było napisać smsa (to była dopiero cyfryzacja!) z zapytaniem o ulubiony kolor, film, potrawę i tak dalej. Kojarzycie, gra w pytania, powolne składanie portretu drugiej osoby, zamiast spuszczania na nas gotowego pomnika przez ekran komputera/telefonu. Wtedy łącząc małe fakty poprzez rozmowę mieliśmy coś wiarygodnego, co sami sobie wyobraziliśmy. Dostając wszystko na tacy automatycznie wyrabiamy sobie opinię, która nie ma żadnego realnego oparcia i może rozpaść się jak domek z kart przy pierwszym kontakcie. Jeśli spróbujemy, zamiast zniechęcać się tym, co mówi o kimś jego profil.

Przepraszam za wprowadzenie was w ponury i smutnojesienny nastrój. Myśli Oprocentowane też bywają czasami poważne. Żeby nie było tak smutno, powiem wam, że kiedyś Facebook uratował mi cztery litery przed totalną kompromitacją. Znalazłem na nim dziewczynę, która mi się podoba i wtedy stało się TO. Jeśli myślicie, że każdy przesadza pisząc „spadłem z krzesła ze śmiechu”, wtedy naprawdę spadłem z krzesła. Biedna dziewczyna miała tak zabawne imię i nazwisko (albo bardziej połączenie imienia i nazwiska), że nie mogłem przestać się śmiać. I tak, może wyjdę teraz na totalnego dupka, przywykłem, ale naprawdę wyobrażając sobie sytuację, w której poznajemy się w dzień powszedni, dajmy na to gdzieś na ulicy, przystanku, whatever, a ona mi się przedstawia… Dziękuję Bogu, wynalazcy internetu i Markowi Cukierbergowi za to, że znalazłem ją wcześniej i uchroniło mnie to od konieczności operacji plastycznej po najsilniejszym „liściu” jaki mogłem kiedykolwiek otrzymać od dziewczyny. A koleżankę przepraszam. Byłaś, a w zasadzie jesteś, bardzo ładna, ale z tymi ideałami często bywa tak, że coś jest nie tak.

W każdym razie dzisiaj zabawię się w popularnego blogera i rzucam wam wyzwanie Actimela. Spróbujcie poznać kogoś spontanicznie, bez sprawdzania wszystkiego wcześniej, po prostu idźcie na żywioł. Może przysłużę się ludzkości i zeswatam jakieś późniejsze małżeństwa, a może pokażecie mi środkowy palec i powiecie, żebym uderzył się w głowę. Bardzo mocno. Tak, to bardziej prawdopodobne, ale jednak zaryzykuję. Wy też zaryzykujcie.

A może wcale nie jest tak fatalnie i tylko wyolbrzymiam, jako przedstawiciel pokolenia, które zapuściło już korzenie w swoich laptopach i smarfonach?

Tysiące dziewczyn chcą wyglądać jak ty…

16 uwag do wpisu “Zostaliśmy Pikselakami

    • Ból to najbardziej ludzkie uczucie, nie trzeba się go bać. To tak filozoficznie, jak Johnny Cash. Mniej filozoficznie – trudniejsze wyzwania dają większą satysfakcję, kiedy się je pokonuje. Damy radę. 🙂

      Polubienie

  1. Znam (bardzo nieliczne, ale wciąż żywe) młode istotki, które dają radę bez ciągłego siedzenia z nosem w smartfonie. Kurczę, aż nie mogę uwierzyć, że jeszcze dziesięć lat temu pisanie napisanie kilku smsów czy ściągnięcie tapety na telefon (ten pierwszy z kolorowym wyświetlaczem!) wydawało się czymś…wow, nowoczesnym. Świecie, dokąd zmierzasz? I gdzie będziemy za kolejną dekadę?

    Polubione przez 1 osoba

  2. Właśnie dlatego lubię podróże – wtedy poznaję kogoś o kim nie wiem nic i dowiaduję się ROZMAWIAJĄC z tą osobą, a nie obczajając ją na FB, Insta itp itd. Najlepiej jechać gdzieś gdzie internet jest kiepski albo klawiatura jest inna i nie będzie nam się chciało kombinować z wpisywaniem imienia i nazwiska 😛 A tak ogólnie to bardzo mądry tekst, trochę to wszystko może przerażać (ostatnio napisał do mnie sprzedawca ze sklepu, bo chyba zapamiętał moje dane z karty i znalazł na FB – nieco creepy, prawda…?), a z drugiej strony social media nie raz mnie uratowały (znalezienie pracy, mieszkania itd.). Bo do wszystkiego trzeba podchodzić z głową.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Rzeczywistość realna i wirtualna nie istnieją już odrębnie, a przenikają się nawzajem. Tak naprawdę część naszego życia przeniosła się do sieci i ciężko oceniać czy to dobrze czy źle. Po prostu to się stało, bo musiało się stać.

    Polubione przez 1 osoba

  4. Nie zasmuciłaś mnie tym wpisem, wręcz odwrotnie masz dużo racji. Troszkę to upiorne, że możemy wygooglować masę informacji, ale w tajemnicy powiem ci, że ja reserchowałąm mojego męża na portalach społecznościowych. Pracowaliśmy razem, ale był bardzo skryty, okazało się że wiele nas łączy, także nie ma tego złego .. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  5. Takie wygooglowanie kogoś ma swoje plusy i minusy. Znam nawet przykład z otoczenia, gdzie jakiś koleś zagadywał do mojej koleżanki, zaczęli się spotykać, po czym gdy odnalazła go na fb okazało się, że ma żonę i dzieci…

    Polubione przez 1 osoba

    • Wiesz, mówię z perspektywy młodego gościa, który raczej AŻ TAKICH rewelacji nie odkryje. Chociaż z drugiej strony, skoro znalazłem rok starszą ode mnie mamuśkę, to wszystko jest możliwe.

      Polubienie

  6. Pamiętam, gdy w gimnazjum robiliśmy zeszyty „Złote myśli” i puszczaliśmy je między sobą 🙂 Dowiadywaliśmy się o sobie masę rzeczy, komentując je jeszcze potem na żywo – ulubione książki, filmy, potrawy.. A teraz? Teraz wystarczy wejść na Fejsie w zakładkę „Ulubione” i twierdzi się, że wie się już wszystko. Z jednej strony mamy cudowne, a z drugiej przykre czasy.. Pozdrawiam!

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz