Dziadek Mróz jeździ Ferrari


W przerwie pomiędzy szczekaniem zębami, trzęsieniem się z zimna i dorzucaniem drewna do kominka na wolność wydostały się najnowsze Myśli Oprocentowane. Przesadnie schłodzone, schowane za oszronioną butelką. Proszę wybaczyć ewentualne błędy, ciężko wstukiwać literki w rękawiczkach.

Kojarzycie takie ładne, angielskie domy? Styl starego budownictwa, mają swój klimat, od razu przypominają nam tutejszą arystokrację, czy też farmy, czy też po prostu coś tutejszego itd. itp. Wojciech Cejrowski (bodajże) podczas ostatniej wizyty na wyspach zachwycał się wyglądem takich wiejskich domków, stwierdzając, że to idealne miejsce, by zamknąć się, w spokoju szukać weny i tworzyć.

old-english-house

Kojarzycie, prawda?

I wiecie co?

GÓWNO PRAWDA.

Jedyne co możecie w nich złapać, to zapalenie płuc, a nie jakieś twórcze natchnienie. Myślicie, że się mylę? Że to nieprawda, bo Szekspir? Wiecie, jak powstało Romeo i Julia? Siedział sobie Szekspir na przełomie listopada i grudnia w swojej dostojnej, angielskiej chacie. Siedział i zastanawiał się, jak tu nie umrzeć z zimna. Był już tak zmarznięty, że przeczuwał nadchodzący koniec i zabrał się za pisanie dzieła swojego życia, coby zostawić po sobie piękne wspomnienie. Tak wpadł na pomysł uroczej historii o miłości. Jako że bardzo chciałby być wtedy w upalnych, słonecznych Włoszech, umiejscowił bohaterów w Weronie. Ta tęsknota za słońcem wyzwoliła w nim jednak chęć zemsty. Kiedy myślał o tym, że Włosi (albo że Włoszki) wygrzewają się właśnie na plażach, a on półżywy patrzy, jak deszcz bezlitośnie tłucze o szyby, zazdrość wezbrała w nim do granic. Dlatego na sam koniec brutalnie uśmiercił bohaterów. Macie, skurwysyny, za to wieczne słońce, pomyślał, chowając się pod kołdrę z uśmiechem na ustach.

Dobra, bo zacząłem chyba trochę od tyłu. Czym spowodowana jest moja przeogromna frustracja? Tym, że próbując zrobić sobie rano kanapki z nutellą, muszę uprzednio ją rozmrażać. Tym, że po wejściu do łazienki mogę puszczać „mroźne chmurki”. Tym, że Anglicy – naród wysoko rozwinięty gospodarczo, naród, który wydał na świat wielu filozofów, myślicieli, et cetera, et cetera, nie wpadł na to, że BUDYNKI MIESZKALNE NALEŻY OCIEPLAĆ. Mieszkając na pieprzonej wyspie, otoczonej zimnym morzem, na której przez siedemdziesiąt procent dni w roku pada deszcz, a przez pozostałe trzydzieści pada grad, nie wpadli na pomysł, że DOM SIĘ OCIEPLA. Anglicy. Arystokraci. To ja już wolę być prostym Słowianinem, który potrafi wykorzystać atuty styropianu.

Jeśli ktoś uważnie czyta mojego bloga, to wie, że zwykłem dzielić pory roku na: piździ/nie piździ. Mniej więcej. Tak więc zima, choć teoretycznie jeszcze się nie zaczęła, dla mnie trwa w najlepsze i nie ma to tym razem nic wspólnego z faktem, że na wyspach sklepy wystawiały świąteczny asortyment już w połowie października (tak jak Halloween na początku września, a „Szczęśliwego Nowego Roku” już tydzień temu, ale to temat na osobny tekst). O ile do tej pory moją definicją zimy było „piździ jak w kieleckim” to od teraz będzie nią „piździ jak w kumbryjskim”. Północna Anglia jest tak przygotowana do walki z zimnem, jak Fiat126p (Maluch) do startu w Rajdzie Dakar. Ale oni nawet się tym nie przejmują. Wchodzi dziewczyna, zziębnięta jak diabli (to chyba trochę sobie przeczy, ale pal licho). W cienkiej kurtce i leginsach.

– Cholera, ale zimno dzisiaj.

No nie wiem, to może się ubierz?

Tak samo ma się sprawa z tymi pięknymi, malowniczymi domkami. Czasami idąc ulicą, patrzę na te budynki i odnoszę wrażenie, że one same krzyczą do nas łamiącym się głosem: ociepl mnie! Ale nie. Ojczyzna Izaaka Newtona, Adama Smitha, Thatcher, Fleminga, Lennona nie poradziła sobie ze sztuką kładzenia styropianu. Może jest w tym jakiś biznes-plan, bo na ogrzewaniu sporo się pewnie zarobi. Sporo, bo dom musi być ogrzewany 24 godziny na dobę. Naprawdę. Jeśli zgaśnie mi w kominku, po godzinie trzeba się już mocniej owijać kołdrą, kocem i czymkolwiek jeszcze się da. Prawdziwa sztuka survivalu, w kraju, który jest jednym z najbogatszych mocarstw na świecie. Oczywiście sami Anglicy często żartują z pogody, jaka u nich panuje, nawet jeśli grymas zmarznięcia skutecznie tuszuje uśmiechy na ich twarzach.


– Peter, wy tutaj w Wielkiej Brytanii macie jedną z najlepszych…
– Co?
– Zapomniałem słowa. No, jedną rzecz macie dobrą…
– Ok, na pewno nie pogodę, więc jedno odpada.

Ale mimo to, myślą, że w takiej Polsce jest zimniej. Dopiero teraz (a nie ma jeszcze grudnia) dotarło do mnie, że oni mają nas za jakąś Syberię, skoro twierdzą, że u nas jest gorzej niż u nich. Peter ostatnio pytał się, czy śnieg na szczytach gór sprawia, że czuję się jak w Polsce. Problem leży w czym innym. U nas jest śnieg i jest zimno. Tutaj nie ma śniegu, a i tak przeraźliwie mrozi. Żadnej frajdy w takiej zimie nie ma. Zaczynam rozumieć, czemu Anglicy tak często używają sarkazmu i ogólnie są dość pesymistyczny. Bardzo przyziemni, jeśli chodzi o życie. Z ostatnich badań wynika, że 12% młodych ludzi w tym kraju spodziewa się, że będą musieli pracować do końca życia. To ściśle związane z angielskim sposobem edukacji i podejściem ludzi do szkolnictwa, ale o tym też będzie innym razem. Wracając do tematu, żyjąc w kraju, w którym albo pada, albo wieje, albo obydwa naraz ciężko myśleć pozytywnie. Angielska depresja.

Znacie opowieść o Dziadku Mrozie? Taki wschodnioeuropejski Święty Mikołaj. Pamiętają pewnie starsi, bo młodym kojarzy się dość słabo. Tak więc we wschodniej Europie Dziadek Mróz jeździ, rozwozi zimę i prezenty. Rozwozi je długimi pięknymi saniami. Jest takim miłym starszym panem, zupełnie jak Mikołaj. W Zjednoczonym Królestwie jest nieco inaczej. Dziadek Mróz, jak się wydaje, jeździ tutaj nowiutkim modelem LaFerrari, który rozpędza się do dwustu kilometrów na godzinę w mniej niż siedem sekund. W ten sposób codziennie objeżdża cały kraj, a zamiast prezentów i śniegu rozrzuca prze okrutny mróz. Rozrzuca go nie garściami, czy torbami. Bardziej koparkami albo wyrzutniami rakiet. Nie jest miłym panem. Jest typowym bad-assem, skurwielem bez uczuć, emocji i zasad.

Złota myśl na dziś.

zlotamysl

Niszowy bloger – globalne ocieplenie 1:0

Poważnie. It’s too cold outside for angels to fly.

20 uwag do wpisu “Dziadek Mróz jeździ Ferrari

  1. Można się uśmiać! Tyle napisać na temat zimna 😀 Świetny styl, zostanę tu na dłużej, pisz więcej, ciekawi mnie DZIWACZNA natura Angoli… I proszę Cię, rozwikłaj zagadkę braku ociepleń domów 😉

    Polubione przez 1 osoba

  2. Mam takie samo podejście do zimna jak Ty. Nienawidzę.
    Aż ciężko uwierzyć, że północni Anglicy mogą myśleć, że w Polsce jest zimniej 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  3. We Francji też nikt nie pomyślał, żeby ocieplić budynki. Do tego Francuzi skąpią na ogrzewanie. Moja spółdzielnia wydziela nam ciepło tylko wieczorem i wczesnym rankiem. Jak jesteś chory, bezrobotny albo zostajesz w domu z małym dzieckiem, to musisz mieć całą szafę gorących swetrów i zapas ciepłej herbaty aby przetrwać. A w sumie jak nie pada, to czasem lepiej wyjść na dwór, bo est cieplej 😉

    Polubione przez 2 ludzi

  4. No to już trzeba tu iść żartobliwie. Widzisz – prawdziwy rozwój wydarza się poza strefą komfortu. Niektórzy muszą zmarznąć by coś stworzyć. Patrząc na anglików – fakt, są odporni. Patrząc na siebie – czy tu faktycznie jest tak zimno, czy jeszcze jestem zbyt krótko by to poczuć ? Jest grudzień, styczeń – za oknem fakt – piździ. Ale skoro się już czepiłeś tych Kielc – to niezbyt poprawne jest używanie stwierdzenia „piździ jak w Kieleckim” bo w Kieleckim ogólnie nie piździ – wiem bo jestem z Kielc. Całe to powiedzenie tyczy się dworca autobusowego PKS, i osoby które nawet mówią poprawnie „Piździ jak w kieleckim na dworcu” zawsze wybierają dworzec PKP. Tu jednak chodzi o PKS i jego nietypową budowę. Pamiętam jak się lata temu PKS-em jeździło, to w środku lata, będąc na stacji PKS potrafiło się z ciebie lać, bo upał był straszliwy, ale oczywiście mróz był nieugięty i nawet w środku lata – dworzec PKS atakował.

    Także, ten – ciepła życzę.

    Polubione przez 1 osoba

    • Ha, dzięki za uwagę, od teraz będę używał pełnego zwrotu. Oczywiście żartobliwie, w Radomiu bardziej piździ, bo nic tu nie ma, więc wiatr ma otwartą przestrzeń. 🙂

      Polubienie

  5. Śmiałam się przez cały tekst, a złota myśl powaliła nie na kolana. Na Wyspach spędziłam dwie zimy, ale widzę, że północ to inna strefa klimatyczna. Zgadzam się, że Ci tam od Szekspira, nie mają pojęcia o styropianie! Mam nadzieję, że nie zamarzniesz w tej angielskiej depresji! Pozdrawiam (gorąco), A.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do Pani Dorcia Anuluj pisanie odpowiedzi